Niemcy po raz kolejny pokazują, że jeśli chodzi o ich gospodarkę i, krótko mówiąc, o pieniądze, nie mają żadnych skrupułów i twardo obstają przy swoim. I nie jest to z mojej strony negatywna ocena ich działań, tylko przykład dla naszych polityków (a także społeczeństwa), jak buduje się silne i bogate państwo.
Swoją determinację Niemcy pokazali podczas ostatniej konferencji w Szczecinie. W dalszym ciągu nie zgadzają się na zmianę trasy przejścia rurociągu Nord Stream tak, aby nie ograniczał dostępu dużych jednostek do portów w Świnoujściu i Szczecinie. Chodzi o fragment rury, który przechodzi przez wyłączną strefę ekonomiczną Niemiec, ale leży na trasie do polskich portów. Taka zmiana trasy pociągałaby za sobą znaczny wzrost kosztów budowy, co negatywnie odbiłoby się na niemieckich spółkach wchodzących w skład konsorcjum Nord Stream (E.ON, Winterschall, BASF).
Niemcy, które dość mocno odczuły globalny kryzys gospodarczy, stosunkowo szybko i nadzwyczaj efektownie wyszły z niego bez większych obciążeń niemieckiego społeczeństwa. Rząd nie podniósł podatków, nie wpompował wielkich pieniędzy w zadłużone banki, ani nie obciął zbytnio funduszy na politykę społeczną. Zajął się natomiast intensywną i realną pomocą dla rodzimych firm (zarówno małych, jak i dużych). I efekty widać już dziś: wzrost gospodarczy na poziomie 3,6%, znaczny wzrost eksportu i wciąż dodatni bilans w handlu międzynarodowym (przewaga eksportu nad importem).
W poprzednim poście pisałem o podróżach ministrów i urzędników niemieckich do krajów Afryki Północnej (Tunezja, Maroko, Algieria) w celu podpisania dwustronnych umów o współpracy gospodarczej. Nie są to jedyne działania niemieckiego rządu mające wspomóc rodzime przedsiębiorstwa. Powszechnie wiadomo, że eksport jest jednym z najważniejszych składników niemieckiego PKB. Z tego powodu już kilka lat temu zostały utworzone specjalne fundusze państwowe mające wspierać niemieckich eksporterów. Chodzi tu o firmy działające na rynkach państw rozwijających się (Chiny, Rosja, Brazylia), a także współpracujące z firmami szwajcarskimi (wiele firm z gospodarek wschodzących jest zarejestrowane w Szwajcarii). Fundusze te (aktualnie niespełna 100 mld euro) to zabezpieczenia dla niemieckich firma eksportujący na rynki o podwyższonym ryzyku inwestycyjnym. Mają za zadanie zachęcić i zabezpieczyć niemieckich eksporterów przy wymiany z takimi krajami, jak Chiny, Rosja, czy Brazylia (np. inwestycje związane igrzyskami olimpijskimi w Rio de Janeiro), gdy na przykład kontrahent nie zapłaci za dostarczone towary.
Wygląda to nie nieuczciwą konkurencję, ale de facto Niemcy nie łamią w ten sposób żadnych międzynarodowych przepisów. Od wielu lat wkładają ogromny wysiłek (m.in. finansowy), aby wspomóc swoje przedsiębiorstwa i dzięki temu budować jedną z największych gospodarek na świecie. Natomiast polscy politycy (ale także społeczeństwo) skupiają się na katastrofie smoleńskiej i kolejnych komisjach śledczych, a jakiekolwiek wsparcie dla polskich przedsiębiorstw będzie odczytane jako korupcyjne powiązanie polityków ze światem biznesu. Polacy dalej nie nauczyli się myśleć racjonalnie i pozytywistycznie i wciąż dominuje u nas infantylny romantyzm i buta. I właśnie dlatego nadal jesteśmy mało znaczącym państwem na arenie międzynarodowej.