Kraje Unii Europejskiej oraz
kilka innych państw (np. USA, Kanada, Japonia) wprowadziły wobec Rosji sankcje
ekonomiczne i polityczne. Dlaczego?... No właśnie! Jak na to pytanie
odpowiadaliby sami obywatele Wspólnoty? Toczymy wojnę ekonomiczną z Moskwą w
związku z rywalizacją w handlu międzynarodowym w jakimś regionie świata? Nic mi
o tym nie wiadomo. Dlatego, że jest to aktualnie w naszym interesie? Wręcz
przeciwnie – również ponosimy straty z tego tytułu. Czy chcemy ratować nasz
rynek wewnętrzny przed zalewem tanich towarów zza wschodniej granicy? Taka
sytuacja nie ma miejsca. Unia ma dodatnie saldo w handlu z Federacją Rosyjską
(tzn., że więcej eksportujemy niż importujemy). W dodatku większość importu z
Rosji to nieprzetworzone surowce.
Myślę, że większość szybko
odpowie, że powodem jest po prostu moralność i europejskie umiłowanie wolności.
Blokujemy wymianę handlową z Rosją, ponieważ chcemy zaprotestować przeciwko
prowadzonej przez Kreml polityce wobec Ukrainy. W wyniku walk ukraińskiej armii
z separatystami wspieranymi przez Moskwę zginęło już nieco ponad 2 tys. osób, z
mniej więcej połowa to cywile (są to tylko szacunki, z uwagi na brak dokładnych
danych i możliwości ich weryfikacji; nie udało mi się niestety ustalić, czy w
tej liczbie ujęte są ofiary zestrzelonego samolotu pasażerskiego), a około 3,5
tys. zostało rannych. Z uwagi na bezsprzeczny udział Kremla w tej tragedii (m.in.
wsparcie militarne dla separatystów, wysyłanie na Ukrainę żołnierzy rosyjskich
sił specjalnych), przywódcy państw unijnych zdecydowali się (głównie pod presją
Stanów Zjednoczonych oraz własnej opinii publicznej) na wprowadzenie różnego
rodzaju sankcji wobec Rosji. Decyzja nie była łatwa, ponieważ sankcje są „obusieczne”
i godzą również w nasze gospodarki. Jednak konkluzja była taka, że musimy
zdobyć się na pewne wyrzeczenia, aby pokazać, że nie godzimy się na bezprawne
ataki jednego państwa na inne, ani tym bardziej na zabijanie cywilów. Kroplą,
która przelała czarę goryczy było oczywiście zestrzelenie samolotu
pasażerskiego. I dopiero to w zasadzie było impulsem do bardziej zdecydowanych
działań Brukseli.
Ale czy zło, które jest daleko od
nas jest mniejszym złem od tego, które jest blisko? Czy zabicie dziecka koło
naszego podwórka jest większą zbrodnią niż takie samo zabójstwo 1000 kilometrów
dalej? Czy kara za to samo przestępstwo może być różna w zależności, kto to
przestępstwo popełnia? Oczywiście, że tak! I to przy biernej aprobacie całego
świata! I pod okiem przywódców tzw. Zachodu, który rości sobie prawo pełnienia
roli orędownika demokracji i praw człowieka. I to wszystko popierane przez
laureata pokojowej nagrody Noble’a – prezydenta USA.
Miejscem tragedii jest państwo o
nazwie Palestyna, a konkretnie jego część – Strefa Gazy (od nazwy miasta Gaza).
Właśnie tam w ciągu ok. miesiąca zginęło prawie 2 tys. osób, z czego jedna
czwarta to dzieci. 10 tys. osób zostało rannych, 300 tys. osób straciło domy,
zostało zniszczonych 150 szkół (w tym placówki zarządzane przez ONZ),
zbombardowane zostały szpitale, jedyna w tym regionie elektrownia, 65 meczetów
oraz większość infrastruktury (m.in. wodociągi). Kto jest sprawcą tej tragedii?
Państwo Izrael. Jest to kraj, który powstał po II Wojnie Światowej na
terytoriach zamieszkanych przez Palestyńczyków oraz tamtejszych Żydów (nie tych
europejskich, tylko mieszkających od wieków na Bliskim Wschodzie i w Afryce
Północnej i zasymilowanych z Arabami). Dlaczego Izraelczycy bombardują
palestyńskie miasta? Powodem podawanym przez władze w Tel‑Awiwie jest obrona
własnego kraju przed ostrzałami rakietowymi ze Strefy Gazy (czasem także
porwanie przez Palestyńczyków trzech izraelskich nastolatków). Jednak
faktycznie Izrael rozpoczął ofensywę w czasie, gdy nie miały miejsca żadne
intensywne ataki ze Strefy Gazy. Żydowska armia ostrzeliwuje palestyńskie
miasta, ponieważ chce wytępić członków palestyńskiej organizacji Hamas (to
aktualnie jest oficjalnym powodem kontynuacji walk przez Tel-Awiw). To
ugrupowanie (przez szereg państw na świecie uznane za terrorystyczne) wygrało w
2006 roku w demokratycznych wyborach w Gazie (Palestyna składa się też
aktualnie z części nazywanej Zachodnim Brzegiem Jordanu ze stolicą w Ramallah i
rządzonej przez ugrupowanie Al‑Fatah/PLO/OWP i prezydenta Mahmuda Abbasa /
Abu-Mazin; obie części nie są ze sobą fizycznie połączone – oddziela je
terytorium Izraela). Po tym zwycięstwie Izrael zaatakował Gazę i urządził
piekło podobne do dzisiejszego. Od tamtego czasu Żydzi blokują dostęp do Strefy
Gazy (zarówno ruch osób jak i towarów i usług) i okupują jej terytorium. W
związku z tym mieszkający tam Palestyńczycy nie mają kontaktu ze światem
zewnętrznym, ani możliwości handlu z zagranicą – m.in. importu niezbędnych do
życia produktów (np. leków, czy materiałów budowlanych). Jakby tego było mało
Żydzi od miesiąca zrzucają bomby na ludność cywilną, niszczone są całe osiedla
i zabijane całe rodziny. Zbombardowane zostały np. szkoły prowadzone przez ONZ,
przyjmujące rodziny, które uciekły przed bombardowaniami i straciły swoje domy.
Warto dodać, że osoby z ramienia Organizacji Narodów Zjednoczonych codziennie
informują władze i armię izraelską, podając dokładne koordynaty takich budynków
w celu uniknięcia bombardowania. Przekazują też informacje o trasach przejazdu
karetek, aby nie zostały one ostrzelane przez izraelskie wojsko. Nic to jednak
nie dało i wiele obiektów zostało i tak zrównanych z ziemią. Najpierw, jako
powód podano, że ukrywali się tam bojownicy Hamasu, a potem, że stamtąd zostały
wystrzelone rakiety i Izrael tylko kontratakował. W jednym z programów pracownik
ONZ ze łzami w oczach błagał Izrael, żeby ten przestał ostrzeliwać ich
placówki. Bez skutku. Szpitale natomiast (wiem o dwóch, ale może było więcej) zostały
zbombardowane rzekomo przez pomyłkę. W przypadku jednego z nich, izraelskie
wojsko „pomyliło się” dwukrotnie w odstępie kilku dni (mimo alarmów
Palestyńczyków i ONZ po pierwszej „pomyłce”). Tel-Awiw broni się, mówiąc, że
ostrzega wcześniej mieszkańców terenów gdzie mają być bombardowania, aby ci
zdążyli uciec - robi to za pomocą rac wystrzeliwanych nad zagrożonymi rejonami.
Nie mówi jednak o tym, że takie bombardowanie następuje błyskawicznie po
alarmie, więc nikt nie zdąży nawet wyjść z domu, a zwłaszcza śpiący w środku
nocy ludzie, którzy nie są w stanie zobaczyć wystrzeliwanych rac (bo śpiąc,
mają oczy zamknięte – logiczne, prawda?). Izrael każe tym ludziom przenosić się
w inne rejony, jednak ci nie mają dokąd uciekać. Strefa Gazy ma powierzchnię
360km² i jest zamieszkana przez ponad 1,8 mln ludzi, o ile mi wiadomo –
najgęściej zaludniony obszar na świecie (ponad 5 tys. osób na 1km², dla
porównania w Warszawie jest to 3,3 tys. na 1km²).
Wymieniać okropności można by
jeszcze długo (zdjęcia mówią same za siebie). Nikt jednak z naszych przywódców
nie przejmuje się Palestyńczykami. Nikt nie nakłada sankcji na Izrael, mimo że
ten notorycznie łamie wszelkie przyjęte na świecie zasady humanitaryzmu (m.in. poprzez
stosowanie zakazanych typów broni i pocisków w wojnie z Palestyną i z Libanem).
Łamie prawo międzynarodowe (nielegalna budowa osiedli żydowskich na terenach
Palestyny oraz wywłaszczanie z ziemi Palestyńczyków), nie jest sygnatariuszem
Konwencji o Nierozprzestrzenianiu Broni Atomowej, chociaż takową posiada, nie
przyznaje się do tego i odmawia jakiejkolwiek współpracy z Międzynarodową
Agencją Energii Atomowej. Warto przypomnieć, że za lżejsze przewinienia (praca
nad energią jądrową i odmowa kontroli przez MAEA) Iran został objęty
praktycznie wszelkimi możliwymi sankcjami przez cały zachodni świat. Ten sam
Iran, który nigdy nie zaatakował żadnego państwa, nie wspiera Al-Kaidy, jak się
często próbuje wmawiać (z prostego powodu – Al-Kaida to Sunnici, a Irańczycy są
Szyitami), ani nie jest „producentem” terrorystów. Jednak to Iran, a nie Izrael
jest od wielu lat izolowany przez tzw. demokratyczny świat.
Zatem możemy mieć tylko nadzieję,
że i w tej wojnie zostanie przypadkowo zestrzelony jakiś samolot z Europejczykami
na pokładzie. Bo chyba tylko to będzie w stanie zwrócić uwagę zachodniego
świata na zbrodnie popełniane przez Izrael od wielu lat. Zbrodnie przeciwko
ludzkości, których ofiarą jeszcze niedawno byli sami Żydzi. Dziś to Benjamin
Netanyahu ze swoją świtą malują historię swojego państwa brunatnym kolorem. W
dalszym ciągu bezkarnie…