Ledwo zaczął się Nowy Rok, a już
jesteśmy bombardowani masą pesymistycznych wiadomości, prognoz i przepowiedni.
Podsumowując je wszystkie – w tym roku albo nastąpi przepowiadany koniec
świata, albo jego bankructwo. Sam nie wiem, co gorsze. Ale mówiąc całkiem
poważnie, perspektywa nie rysuje się zbyt optymistycznie. Jednak najbardziej
irytujące jest to, że przywódcy tego świata (zresztą przez nas wybrani) wcale
nie próbują ułatwić nam życia. Jedyną optymistyczną informacją była spłata
dużej części polskiego długu oraz udana emisja naszych obligacji. Jednak pozostałe
wiadomości całkowicie gaszą ten nieśmiały optymizm.
Większość krajów europejskich
oraz USA są na skraju bankructwa, co oczywiście w minimalnym stopniu dotyka
tych odpowiedzialnych za zaistniałą sytuację. Mimo wszystko ceny wciąż rosną (w przeciwieństwie
do wynagrodzeń). Na otarcie łez będziemy płacić większe podatki, a w
przyszłości otrzymywać niższe emerytury (mimo, że będziemy pracować dłużej).
Jak na razie nie słyszałem o zmniejszeniu diet poselskich (ani w polskim,
ani w europejskim parlamencie). Wciąż czekam na taką informację.
Beneficjenci owych diet mają m.in.
za zadanie rozwiązywać problemy gospodarcze w naszych państwach (mam na myśli
Europę). Na pewno ważnym krokiem w tym kierunku była niedawno uchwalona francuska
ustawa. Prezydent Sarkozy podpisał dokument mówiący, że każdy Francuz negujący
fakt masakry Ormian przez Turków na początku XX wieku będzie podlegał karze.
Wszyscy bardzo się z tego cieszymy. Drugorzędną sprawą są zbliżające się wybory
prezydenckie we Francji i duża mniejszość społeczności ormiańskiej
zamieszkująca ten kraj.
Równie pomocny w gaszeniu „pożaru
finansowego” okazał się Barack Obama do spółki z amerykańskim Kongresem.
Świadomie i z premedytacją od dłuższego czasu zaostrzają konflikt z Iranem
– jednym z największych producentów i eksporterów ropy i gazu. A przez
terytorium (morskie) tego kraju przebiega szlak transportu 20% światowego wydobycia
czarnego złota. Amerykanie próbują wywołać kolejną wojnę, a ceny paliwa
podskoczą tak wysoko, że europejska gospodarka wykrwawi się szybciej niż Hilary
Clinton powie: „Business as usual”.
Tymczasem argumentacja
interwencji zbrojnej jest stara, odgrzewana i już raz okazała się bzdurą
wyssaną z palca. Niedawno Amerykanie wycofali się z sąsiedniego Iraku, który
zaatakowali prewencyjnie w obawie przed bronią jądrową Saddama Husseina. Żadnej
bomby nie znaleziono. Może została potajemnie przemycona do Iranu i trzeba ją
tam teraz znaleźć. Tak więc konflikt jest nieunikniony. A kto będzie temu
wszystkiemu winien? Zastanówmy się… Od pewnego czasu Waszyngton oskarża Teheran
o pracę nad budową bomby jądrowej i z tego powodu nakłada na Persów coraz to
nowe sankcje. I zmusza do tego inne kraje. Iran ostatecznie stracił cierpliwość
i zagroził zamknięciem Zatoki Perskiej. Grozi to ograniczeniem dostaw ropy
z Bliskiego Wschodu i tym samym ogromnym skokiem jej ceny. Tak więc za
gospodarczy upadek Europy odpowiedzialny będzie Mahmud Ahmadinedżad i Ali
Khamenei.
Odpuszczę sobie wyliczanie
pozostałych problemów finansowych współczesnego świata, bo poziom przygnębienia
niebezpiecznie wzrósł. A wszystkim naszym przywódcom w Nowym Roku życzę, aby przy
następnej wspólnej kolacji udławili się kawiorem. To będzie taka współczesna
Ostatnia Wieczerza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz