wtorek, 24 maja 2011

Amerykańska tarcza niezgody

Prawdopodobnie większość polskiej opinii publicznej przywykła do komunikatów medialnych nt. powstania w Polsce elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej, czy amerykańskiej bazy lotniczej. Ja jednak wciąż zastanawiam się nad sensem takich przedsięwzięć i nie potrafię znaleźć dla nich logicznego uzasadnienia. Bo chociaż nie uważam Amerykanów za wrogów, czy zagrożenie dla Polski, to dziwi mnie, że stacjonowanie w naszym kraju wojsk obcego państwa jest przedstawiane przez polskich polityków, jako wielki sukces.
Oczywiste wydają się wszelkie ruchy wojsk NATO w naszym kraju, ponieważ jesteśmy członkiem tego sojuszu. Jednak wspomniane wyżej projekty nie zakładają obecności amerykańskich wojsk w Polsce w ramach działań Sojuszu Północnoatlantyckiego. Są to indywidualne akcje Amerykanów. W dodatku cele tych polsko-amerykańskich uzgodnień są całkowicie niejasne lub w ogóle nieznane.
Oficjalnym celem stworzenia tarczy antyrakietowej w Europie Wschodniej jest ochrona przed atakami ze strony tzw. państw niebezpiecznych, zagrażających światowemu pokojowi. Wśród nich najczęściej wymieniany jest Iran. Jest on tym bardziej demonizowany ze względu na podejrzenia o pracę nad pozyskaniem broni atomowej.  Tymczasem Iran nie dość, że nie posiada broni jądrowej (tak stwierdziła ONZ-owska Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej), to w dodatku nie posiada broni, która mogłaby w jakikolwiek sposób zagrozić USA, czy Europie. A od kilku miesięcy jest objęty całkowitym embargiem na dostawy broni. Iran, mimo ostrej retoryki prezydenta Ahmadineżada, prowadzi pokojową politykę zagraniczną. Ostatni raz uczestniczył w wojnie w latach 1980-88, w której był stroną broniącą się przed inwazją Iracką. Na świecie istnieją za to państwa, które posiadają broń atomową, a nie są uznawane przez USA za niebezpieczne. Jednym z nich jest Izrael, który nigdy nie pozwolił Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej na inspekcje swojej infrastruktury jądrowej. W dodatku odznacza się nadzwyczaj agresywną polityką wobec swoich sąsiadów. W ciągu ostatniego półwiecza toczył wojny z Egiptem, Jordanią, Palestyną, Syrią i Libanem. Kolejnymi państwami posiadającymi broń jądrową są Indie i Pakistan, które również nie należą do spokojnych ani stabilnych. Mimo to USA nie obawia się ataku z ich strony.
Te działania amerykańskie powodują zaniepokojenie ze strony Rosji, która postrzega je, jako skierowane przeciwko niej. Bo tylko Rosja (być może także i Chiny) jest krajem, który posiada arsenał militarny, przeciw któremu tarcza może być skierowana. Dlatego FR chce uczestniczyć w budowie tarczy, co de facto oznacza, że albo znajdziemy się pod militarnym panowaniem USA albo Rosji. Żadna z tych opcji mnie nie zadowala. Przypominają mi się za to słowa Bogdana Smolenia: „Z jednych rakiet mam się cieszyć, przeciw drugim protestować. A co za różnica, z której strony spadnie? Tak samo boli. Bomba jest bomba.” Bo tarcza antyrakietowa będzie chronić terytorium USA i nie będzie miała nic wspólnego z bezpieczeństwem Polski. Będzie tylko kolejną kością niezgody z Rosjanami. A to akurat jest nam zupełnie niepotrzebne. Budujmy mosty, a nie mury i zasieki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz